Oficjalnie: SSO! Plus szkielety ścianek działowych
Czwartek i piątek wzięliśmy wolne z pracy aby odwiedzić rodziców na urlopie nad jeziorem. Postanowiliśmy wykorzystać wolny dzień i z rana pojechać na budowę skontrolować ścianki działowe, zobaczyć ekipę dekarzy i podjechać do Gminy złożyć wniosek o nadanie numeru domu. Niespodziewanie udało nam się (po dwóch tygodniach dzwonienia!) podjechać do wodociągów i podpisać zlecenie na wykonanie przyłącza, które wraz z podłączeniem do domu i kranikiem w środku kosztować nas będzie 1800zł netto (oczywiście faktury nie potrzebujemy... ;) ) - pisałam, że jak będzie powyżej 1500 to spadnę z krzesła - akurat zajmowałam pozycję stojącą, gdy usłyszałam cenę, ale nie przewróciłam się bo wiedziałam, że obejmuje ona podłączenie do domu a to jego się najbardziej bałam - wszak wysypane 3 wywrotki żwiru mogłyby być dla Męża nieco problematyczne w rozkopaniu celem ułożenia rury wodociągowej od studzienki do domu... ;) Teraz jeszcze muszę dopytać na kiedy i czy to my mamy załatwić zajęcie pasa drogowego celem włączenia w wodociąg - ogólnie przyłącze ma być robione w przyszłym tygodniu.
Mamy już też szkielety ścianek działowych. Widać po prawej wiatrołap, z obok głębiej pomieszczenie gospodarcze, przed nim łazienka, najgłębiej pokój dziecięcy. Po lewej przerwa na komin.
To jest widok z salonu na antresolę. Widać szkielet ścianki odgradzającej pomieszczenie na górze.
Jeszcze widok spod okna balkonowego na kuchnię i wejście, u góry będzie schowek.
Niestety po wejściu do środka i zobaczeniu ścianek łazienki od razu wiedziałam, że coś jest spierdzielone: albo kanalizacja, albo ścianki. Chwyciliśmy więc od razu za miarkę i niestety okazało się, że kanalizacja jest odsunięta od ściany zewnętrznej o 60 cm względem tego co powinno być. Biorąc pod uwagę, że łazienka ma 2 na 2 metry - to dużo. Mam jednak nadzieję, że obejdzie się bez rozkuwania i wyjdziemy na swoje trójnikami i kolankami. Najlepiej to widać na poniższym zdjęciu, ściana działowa powinna być pomiędzy dwoma skrajnymi króćcami z lewej a jest... no właśnie.
Poprzednio pisałam też o moim zwątpieniu co do podbitki, była malowana 2 razy jednego dnia i mam wrażenie, że miejscami przebija jeszcze drewno. Naczytałam się o jej konserwacji, sposobie montażu i stwierdziłam, że... przesadzam. Jest to miejsce nie narażone zbyt na deszcz ani słońce, krokwie są ładnie wyszlifowane, deski równe i nieuszkodzone. Mąż znalazł również w workach ze śmieciami opakowanie po farbie, którą Panowie malowali deski nadbitkowe i krokwie i to jest rzeczywiście farba, którą malować można kolejne warstwy w odstępie godziny, wystarczą dwie warstwy a podkład nie jest konieczny. Uspokoiłam się :)
Jeszcze ostatnie zdjęcie: dach przygotowany pod układanie dachówki - będzie to Braas z powłoką Cisar, kolor grafitowy. Panów dekarzy mamy bardzo uprzejmych :)